Odważyłam się i zanurkowałam w paszczy Pythona 😉 A konkretnie to udało mi się przebrnąć przez „Zanurkuj w Pythonie” Marka Pilgrima. Podręcznik dostępny jest za darmo tu: https://pl.wikibooks.org/wiki/Zanurkuj_w_Pythonie (i to w dodatku po polsku).
Książka jest bardzo przekrojowa – obejmuje szerokie spektrum tematów: instalacja, sprint (dosłownie) przez składnię języka, operacje na plikach i strumieniach, parsowanie XML i HTML, obsługa usług sieciowych SOAP i HTTP, testy jednostkowe. Potem przychodzi czas na wyrażenia lambda, funkcje dynamiczne i optymalizację kodu.
Każdy rozdział jest zbudowany wg podobnego schematu: przedstawienie kompletnego kodu programu, a następnie tłumaczenie linijka po linijce. Co więcej, autor udostępnia na swojej stronie kody źródłowe, więc lekturę można uzupełnić własnymi doświadczeniami.
Gdy zabierałam się za lekturę, o Pythonie nie wiedziałam praktycznie nic (mając jednocześnie doświadczenia z Javy, Ruby czy innych języków) i nawet będąc już w połowie lektury nadal wydawało mi się, że ten stan rzeczy nie uległ zmianie. Początkowo irytowało mnie , że książka jedynie ogólnie nakreśla podstawy, nie opisuje wszystkich możliwych funkcji, tylko skupia się na kilku, użytych w programie. Tymczasem autor w każdym rozdziale pisze, aby wiedzę uzupełnić u źródła, tj. przeczytać odpowiedni fragment dokumentacji Pythona. Fajnie, ale wymaga to czytania podręcznika na komputerze, a nie na Kindlu… Na szczęście druga część książki poszła już z górki, możliwe że dlatego, że „opatrzyłam się” już ze składnią. Bardzo podobały mi się rozdziały o testach (bycie QA zobowiązuje 😉 ). Ciekawy był rozdział o optymalizacji, brakowało mi jednak lepszego podsumowania, jakiejś tabelki, które podejścia są zasobożerne, a które nie.
Eksperyment z Kindle
Dodatkowo zrobiłam eksperyment, próbując odpowiedzieć na pytanie, czy da się czytać książki techniczne (zawierające kody źródłowe) na Kindlu? Cóż, dać się da, ale czytało się dużo gorzej niż z laptopa. Percepcja jest zupełnie inna na dużym ekranie, gdzie treść przyswaja się szybciej, bo rzut oka starczy by cofnąć się do kodu omawianego parę akapitów niżej. Można też ogarnąć wzrokiem całość rozdziału, zorientować się, ile jeszcze zostało do końca itd. Na Kindlu niestety nie ma takiej możliwości, trzeba się to cofnąć parę stronic wstecz, to wrócić do miejsca czytania, by za chwilę znowu musieć się cofać 😉 Dodatkowo „Zanurkuj…” co chwilę odwołuje się do dokumentacji albo innych miejsc w sieci, kody warto też przetestować na swoim komputerze, zatem jak się okazuje, średnio nadaje się do kanapowego trybu czytania.
Zanurkuj w Pythonie, czy odpuść sobie?
Podsumowując, wydaje mi się, że nie jest to książka dla absolutnie „zielonych” w Pythonie. A już na pewno nie bardzo nadaje się dla osób, które nigdy nie miały do czynienia z programowaniem. Jeśli jednak ktoś już wcześniej programował i zna mniej więcej podstawy Pythona – jak najbardziej polecam.