Wraz z początkiem marca postanowiłam ruszyć nieco ze sprawami. Pierwsza myśl: dobra chwila by przenosić bloga na inny hosting. Migracji dokonałam w sposób – jak to się niegdyś mówiło – lamerski, a wszystko to z racji braku dostępu do swojego komputera. Dla chcącego nic trudnego. Cały proces udał się, chociaż wszystko musiałam wyklikać w panelu WordPressa, a parę rzeczy nastręczyło mi problemów…
Jak przenosić bloga – wersja lame
- Przepięcie domeny – u rejestratora wpisanie adresów DNS nowego hostingu, w hostingu dodanie nowej domeny.
- Eksport treści ze starego bloga, za pomocą domyślnego narzędzia wbudowanego w platformę:
Narzędzia –> Eksport.
Jako wynik otrzymujemy plik XML ze wszystkimi wpisami i komentarzami. - Instalacja WordPressa za pomocą pakietu Installatron – parę kliknięć i gotowe.
- Import – w ten sam sposób, co eksport:
Narzędzia –> Import. - Konfiguracja WordPressa – z poziomu panelu administracyjnego. Moje niezbędne minimum:
- Dodanie tej samej templatki, co na starym blogu (Sparkling). Może nie jest szałowa i nowoczesna, ale w miarę mi wystarcza. W oko wpadła mi jeszcze Moesia, chociaż jest zbyt… designerska, Simple Live, które z kolei jest ciut staroświeckie i Twenty Twelve, które byłoby idealne, gdyby poszczególne wpisy były od siebie lepiej oddzielone. Kwestia zabawy CSS-em – do przemyślenia.
- Instalacja wtyczek – Akismet (antyspam), Who Stole the Text Justify Button (guziczek justowania treści wpisu;)), SyntaxHighlighter (obsługa kodów źródłowych – oficjalnie nie jest wspierany w wersji 4.7.2 WordPressa, jednak z tego co widzę zadziałał – cóż, mam nadzieję, że nic się nie posypie).
- Dodanie kodu Google Analytics.
- Parę zmian konfiguracyjnych.
- Problemy – czyli co zostało mi do zrobienia (o ile znajdę czas):
- Brak obrazków we wpisach.
- Brak wpisów z lutego. Hihihi…
- Brak formatowania wpisów 🙁
- Brak wypisów (excerpt). Wszystkie wpisy są wyświetlane w całej swej długości.
- Brak obrazków Gravatar komentatorów.
- Wszystkie wpisy wylądowały w kategorii Uncategorized.
Czeka mnie zatem jeszcze trochę pracy. Jak to się mówi – „mądry Polak po szkodzie„. Można było nie śpieszyć się tak z przenosinami i po prostu przerzucić dane przez FTP, po czym dokonać aktualizacji całego WordPressa. Albo zainstalować którąś ze wtyczek wspomagających import/eksport. Cenne doświadczenie 🙂